Kilka dni temu zamówiono u mnie serducho, a że duże jest piękne, to w rozmiarze największym:)
Pamiątka z okazji sześćdziesiątych urodzin. Serduszko odebrane, zaakceptowane, to mogę pokazać wam je w całości.
|
wybaczcie, zdjęcie kiepskie chyba czas pomyśleć o aparacie fotograficznym, |
|
Pomyślałam, że drukowane dedykacje są już oklepane, więc wycięłam z tektury cyfrę 60, obficie posmarowałam klejem i posypałam zielonym brokatem. |
Z tego co mi wiadomo :) to nie ostatnie serducho z czego bardzo się cieszę:)
Papierową wikliną zainteresowałam się jakieś pół roku temu. Przez te pół roku ćwiczyłam i ćwiczyłam. O ile tworzenie serduszek, nie wymaga dużej wprawy, wystarczy troszeczkę wyobraźni, z koszykami jest o tyle trudniej, że im lepiej utrzymamy "napięcie" między splotami oraz odpowiedni ułożeniu pionowych rurek tym lepszy będzie efekt końcowy ( przynajmniej mi laikowi tak się właśnie wydaje) Dzisiaj mogę wam pokazać koszyk, który ostatnio powstał. Pierwszy, który uważam mogę wam pokazać:)
Powstawał tak:
|
Dodaj napis |
Potem dwa machnięcia lakierobejcą i ....
Nie myślcie moi drodzy, że jak z papieru, to znaczy, że liche. Wręcz przeciwnie. Koszyki z papierowej wikliny są bardzo trwałe. A ich zaletą jest to, że każdy może stworzyć taki w domu, o kształcie, kolorze i rozmiarze, jaki tylko sobie wymyśli.
Dzisiaj pracowałam nad czymś jeszcze, ale postanowiłam, że pokażę wam nową pracę dopiero jak będzie w całości gotowa. Teraz akurat schnie. Coś, czego jeszcze u mnie na blogu nie było:)
No i naturalnie powrót do korzeni czyli łabędzie origami. Jeden już jest i będzie elementem składowym niespodzianki o której mowa wcześniej, więc tylko was zachęce...
To ja wracam do pracy, wam dziękuję za odwiedziny i nie mogę doczekać się następnego posta :))))